Dzisiaj ciąg dalszy przeglądu wskaźników używanych do pomiaru oczekiwań co do przyszłości firmy. Tym razem na tapetę trafia kolejny popularny wśród inwestorów wskaźnik – stopa dywidendy.
Dla przypomnienia – w jednym z poprzednich wpisów pokazałem, że cenę akcji danej spółki można rozbić na wielkość charakteryzującą sytuację ekonomiczną przedsiębiorstwa oraz związany z sentymentem inwestorów mnożnik odnoszący się do tej ekonomicznej wielkości. W tym przypadku skorzystamy z wypłacanej przez spółkę dywidendy (w przeliczeniu na jedną akcję), zatem nasz wzór przyjmuje postać:
Stosunek ceny do dywidendy jest tutaj odpowiednikiem mnożników takich jak C/Z czy też C/WK, jednak w tym przypadku przyjęło się korzystanie z odwrotności tego wskaźnika, czyli właśnie stopy dywidendy: wartości dywidendy podzielonej przez bieżącą cenę akcji.
Inwestowanie w spółki dywidendowe jest jedną z popularnych metod na pomnażanie kapitału, ostatnio u nas szczególnie promowaną przez Macieja Samcika i Alberta Rokickiego. Głównym tematem tego wpisu jest natomiast stopa dywidendy jako wielkość mierząca oczekiwania co do przyszłości.
Stopa dywidendy jest popularnym wskaźnikiem – jednym z powodów jest to, że można ją łatwo zastosować do porównania inwestycji w akcje do innych form lokowania kapitału. Przykładowo – jeżeli spółka wypłaca dywidendę 5 zł a cena akcji danej spółki wynosi 100 zł, to „stopa zwrotu” wyniesie 5%. Jest to jednak nieco złudne obliczenie, bo sama wartość dywidendy jest odcinana od jej kursu na pierwszej sesji po dacie ustalenia prawa do dywidendy. Według mnie bardziej przydatne jest używanie stopy dywidendy właśnie jako miary sentymentu inwestorów. Jako skrajny przykład weźmy sytuację tej samej hipotetycznej spółki, tzn. gdy dywidenda wyniosła 5 zł natomiast akcje spółki wyceniane są teraz tylko na 10 zł (co oznacza bardzo wysoką stopę dywidendy na poziomie 50%). Gdyby inwestorzy uważali, że w przyszłym roku wartość wypłaconej dywidendy będzie taka sama (lub zbliżona), to cena spółki nie mogłaby być tak niska (możliwość 50% zysku zachęciłaby wielu inwestorów do kupna, co podbiło by jej cenę). Jedyną możliwością tak wysokiej wartości wskaźnika jest pesymizm inwestorów co do możliwości wypłacenia dywidendy o podobnej wysokości w przyszłości.
Analogicznie działa to w przypadku niskiej stopy dywidendy – oznacza ona, że inwestorzy oczekują zwiększenia możliwości spółki do wypłacania dywidendy w przyszłości (np. gdy bieżące zyski przeznaczane są na dalsze inwestycje co przyspieszy rozwój spółki, spowoduje wzrost zysków itd.).
Przewaga stopy dywidendy nad poprzednio omawianymi wskaźnikami (C/Z, C/WK) polega na tym, że związana jest ona z rzeczywistą, namacalną wielkością – tzn. ze środkami wypłaconymi akcjonariuszom. Nie można jej zmienić poprzez księgowe manipulacje. Jej interpretacja nie zależy też w zasadzie od sektora i ma uniwersalne znaczenie dla inwestorów.
Natomiast problemem przy porównywaniu spółek przy użyciu tej wielkości jest stosunkowo mała liczba spółek na GPW wypłacających dywidendę. Nasza giełda jest nadal dość młodym rynkiem, choć od długiego czasu można zaobserwować stałą poprawę w tym zakresie. W kryzysowych latach 2007-2008 mniej niż 20% spółek dzieliło się zyskiem z akcjonariuszami, obecnie jest to około 40%. Dla porównania ta sama wielkość dla indeksu S&P 500 wynosi ponad 80%.
Zobaczmy zatem jak wygląda rozkład stopy dywidendy na spółkach WIG:
Rozkład jest dość symetrycznie położony wokół typowej wartości wynoszącej ok. 4%. Czasami zdarzają się ekstremalne sytuacje, jak na przykład stopa dywidendy dla spółki Drop o wartości ponad 400%. Usuwając tego typu ekstrema (przykładowo powyżej 10%) uzyskujemy średnią stopę dywidendy bardzo zbliżoną do mediany.
Podobnie jak w przypadku C/Z czy też C/WK, także tutaj możemy policzyć stopę dywidendy dla całego indeksu. Wykres wygląda następująco:
Widać na nim, że stopa dywidendy była bardzo niska gdy indeksy biły rekordy w połowie 2007 roku, natomiast osiągnęła ona bardzo wysoką wartość w pierwszej połowie 2009 – oczywiście panowało wtedy przekonanie o tym, że cały świat finansów rozsypie się lada dzień jak domek z kart. Podobnie jak przy poprzednich wpisach, czerwoną linią zaznaczyłem długoterminową średnią (na poziomie nieco poniżej 2%). W tym przypadku może być ona jednak nieco myląca ze względu na to, o czym pisałem już wcześniej – liczba spółek z indeksu WIG wypłacających dywidendę stopniowo rośnie. Widać to również na powyższym wykresie, na którym stopa dywidendy jest w długoterminowym wzroście z nałożonymi na ten trend cyklami giełdowymi. A zatem bieżąca wartość powyżej czerwonej linii nie musi oznaczać w tym wypadku niedowartościowania akcji. Z drugiej strony widać, że koniec 2016 roku był najlepszym momentem na zakup akcji na przestrzeni ostatnich kilku lat i obecnie oczekiwania inwestorów się poprawiły.
Dodatkowo warto zauważyć, że stopa dywidendy dla całego indeksu (obecnie nieco powyżej 2%) jest dużo niższa od średniej stopy dywidendy wypłacanej przez poszczególne spółki (nieco powyżej 4%). Jest to oczywiście związane z tym, że 60% spółek nie wypłaca dywidendy, a obliczenie dla całego indeksu jest zdominowane przez spółki o największej kapitalizacji.
Na mojej liście wskaźników do omówienia pozostał jeszcze mnożnik związany z przepływami pieniężnymi netto. Uzbrojeni w tą wiedzę będziemy mogli (w końcu!) przystąpić do omawiania strategii inwestowania w wartość.